Pomysł na tę sałatkę przywiozłam z Grecji, a konkretnie z Krety. Stąd zresztą nazwa dla niej. Byłam tam we wrześniu, co uważam za bardzo dobry termin z dwóch powodów:
a) jest ciepło, ale nie upalnie;
b) jest stosunkowo mniej ludzi niż w szczycie sezonu.
Sałatka zapadła mi w pamięci również z dwóch powodów. Jednym z nich był fakt, że to jedyne danie, gdzie w końcu dostałam więcej warzyw. Nie żebym nie lubiła mięsa. Wręcz przeciwnie. Ostatnio nawet ubóstwiam boczek. Niestety na tym pobycie przekonałam się, że Grecy nieszczególnie gustują w jarzynach. Którymś razem zadowolona z siebie zamówiłam obiad (grillowany kurczak zawinięty w bekonie <3), gdzie w menu wymieniona była pozycja: warzywa. Co dostałam? Kilka liści sałaty i kilka plasterków pomidorów… Kiedy więc całe ich menu opierało się na mięsie, pitach i ziemniakach w różnej postaci, byłam niezwykle uradowana całkiem prostą, ale smaczną sałatką. Te zaś bardzo lubię, dlatego po powrocie do domu, z pamięci i zdjęć, odtworzyłam przepis na nią.
składniki (1-2 osoby)
SOS:
- 2 łyżki majonezu
- 1 łyżka ketchupu
- 1 mały ząbek czosnku
- chili
- słodka papryka
- kilka liści sałaty lodowej
- 1 duże jajko
- 1 pomidor
- 4 plastry polędwicy sopockiej
- 3 plastry sera żółtego
- 2 kromki chleba tostowego
- olej do smażenia
przygotowanie
1. Zaczynam od sosu, aby smaki się przegryzły. Czosnek wyciskam i wszystkie składniki mieszam w miseczce. Wstawiam do lodówki – dla mnie sosy muszą być zimne.
2. Obcinam brzegi chleba tostowego, kroję na kostkę i smażę na oleju. Sprawdzam co jakiś czas i obracam grzanki, kiedy są przypieczone.
3. Gotuję jajko na twardo. Następnie kroję je w plastry. W półmisku kładę porwane liście sałaty, wrzucam pokrojone w cząstki pomidory. Polędwicę oraz ser żółty tnę na plasterki i dodaję do reszty. Dorzucam jajko, posypuję grzankami i smaruję sosem. Sałatka gotowa.
Najczęściej jak gdzieś jestem, to przywożę ze sobą jakiś przepis. Jak to u Was wygląda? Macie jakieś recepty przwiezione ze swoich wypraw?