Jak już wspominałam w podsumowaniu miesiąca, w styczniu zachwyciłam się przepisem na pieczony naleśnik, czyli dutch baby. Natknęłam się na niego u Pink Envelope i od razu się zakochałam. Osobiście przejadły mi się wszelkie placki (kiedyś na zmianę z sałatkami jadłam je na okrągło), jednak Pan Mąż ciągle je uwielbia. Kiedy więc zobaczyłam to cudo, uznałam, że koniecznie muszę spróbować. Przejrzałam czeluście Internetu w poszukiwaniu odpowiednich dla mnie proporcji. Wszystko rozchodziło się o wielkość naczynia. Moje żaroodporne miało średnicę 20 cm i można uznać, że było w sam raz.
składniki (1 porcja)
- 1/3 szklanki mleka
- 1/3 szklanki mąki
- 1 jajko
- 2 łyżki cukru
- 1 łyżeczka cukru wanilinowego
- 1/2 cytryny
- cukier puder
- masło
przygotowanie (do 30 minut)
Naczynie smaruję masłem i wstawiam do piekarnika. Ten nagrzewam do 220*C.
W misce mieszam wszystkie składniki. Kiedy piec jest nagrzany, wyciągam naczynie, wlewam ciasto i wstawiam do piekarnika na ok. 20 minut.
Upieczony naleśnik wyciągam z formy. Na jego środek daję łyżeczkę masła, skrapiam sokiem z cytryny i posypuję cukrem pudrem.
W przepisie na pieczony naleśnik, czyli dutch baby można użyć nieco więcej mleka i mąki, ale niewiele. Rośnie bardzo ładnie i przepisowo opada. Jeśli poczekacie, aby troszkę ostygł, boki będą nieco wyższe niż u mnie. Ja się spieszyłam, aby zrobić zdjęcie i podać śniadanie 🙂 Drugą wersję podałam z nutellą i bananami. Dutch baby choć wydaje się być trudny, wcale taki nie jest, a efekt końcowy zasługuje na oczekiwanie. Wierzch chrupiący, środek miękki – ideał!
Próbowaliście już pieczonego naleśnika? Z czym najczęściej jadacie naleśniki?